Kim jest Fit Ania?
Cześć!
Skoro tu zaglądasz, wygląda na to, że chcesz dowiedzieć się na mój temat coś więcej. :) Przedstawię Ci się najlepiej, jak potrafię – ale jeśli zainteresują Cię kwestie, których nie poruszę – śmiało możesz zadawać mi pytania w komentarzach poniżej. ;)
Jak już wiesz, nazywam się Ania. Ania Szymiec – zawsze tak się przedstawiam, ponieważ nie znoszę ani oficjalnego „Anna”, ani też nieco twardego „Anka”. ;) Miałam szczęście urodzić się 1 marca 1989 roku w Gdyni – moim zdaniem w jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Moi rodzice – Hania i Piotr – od lat związani są ze sportem, lecz ja na początku nie podzielałam ich entuzjazmu. Wolałam siedzieć na tyłku, rysować, czytać książki i objadać się naleśniczkami babci. Cóż, od tamtej pory trochę się zmieniło – co prawda nadal lubię rysować, czytać i uwielbiam te babcine naleśniki – ale kilka lat temu pokochałam aktywność fizyczną i endorfiny towarzyszące mi po każdym treningu… ;)
Rodzice za młodu posyłali mnie na różne zajęcia sportowe, jednak z reguły miałam do nich słomiany zapał. Próbowałam tańca, karate i judo. W podstawówce zrobiłam kartę pływacką, ale na rowerową już nie zdałam… :P
Dopiero pod koniec gimnazjum coś się we mnie zmieniło. W 2004 roku poznałam Tomka, mojego chłopaka. Podczas jednej z naszych wielu rozmów na Gadu-Gadu zapytał mnie: „A Ty Pudzian coś trenujesz?” :D (Teraz pewnie zastanawia Cię, skąd wziął się ten „Pudzian” – otóż wówczas na topie byli siłacze, a tak się składa, że ja jestem córką jednego z nich. Tak, mój tata to Piotr Szymiec – były czołowy kulturysta Polski, a później zawodnik i sędzia zawodów Strong Man. ;) Od tamtej pory ta ksywa przylgnęła do mnie wśród Tomka i jego kolegów, aż na dwa lata – bo tyle czasu musiało upłynąć, zanim staliśmy się parą). Zastanowiłam się przez chwilę i odpowiedziałam „Czasem pójdę z tatą na siłownię…” co w zasadzie było prawdą – była to moja jedyna aktywność, ale bardzo nieregularna i właściwie wykonywana tylko za namową rodziców.
Byłam małolatą, która wolała imprezować i włóczyć się po mieście z koleżankami, niż wybrać się na trening. Tomek zaimponował mi tym, że regularnie ćwiczył (u niego w domu stała ławeczka ze sztangą, on przede wszystkim trenował z kolegami breakdance) i nie palił papierosów, podczas gdy wszyscy nasi rówieśnicy popalali na imprezach – i ja się do tego grona zaliczałam, ale momentalnie zrezygnowałam z tego w chwili, gdy usłyszałam, że on tego nie robi…
Sama zainteresowałam się modnym wówczas tańcem „hip-hop” i poszłam z koleżanką na pierwszy trening do The Salsa Kings. Tam trafiłam do grupy prowadzonej przez Agę Tempską z ekipy Enzym, wykupiłam karnet i tak zaczęła się moja przygoda z regularnymi ćwiczeniami.
Mijały kolejne miesiące, a ja coraz bardziej uzależniałam się od treningów. Wraz z tatą zaczęliśmy latem uprawiać kitesurfing, a zimą – snowboarding (jako jedna z pierwszych dziewczyn w Polsce ukończyłam nawet międzynarodowy kurs na instruktora kitesurfingu IKO). Moja sylwetka powoli zaczęła się zmieniać, trochę się „wyrobiłam”, a w 2006 roku zaczęłam spotykać się z Tomkiem, z którym jestem do dziś :) (było to mniej więcej w czasie, kiedy urodził się mój brat – 11 września 2006 roku – który aktualnie jest takim samym fanatykiem sportu, jak ja i moi rodzice!). Jednak mój styl życia wciąż daleki był od ideału, przez co na brzuchu i plecach nadal zalegała zbędna tkanka tłuszczowa.
Przez lata wplatałam w swoją codzienną rutynę kolejne dyscypliny sportu – bieganie, aerobik, pole dance. Prawdziwy przełom nastąpił dopiero w momencie, gdy zdecydowałam się założyć swój własny kanał na YouTube. Postanowiłam, że chcę przejść totalną metamorfozę, a prowadzenie videobloga miało służyć wzajemnej motywacji pomiędzy mną a obserwującymi mnie osobami.
Mój pierwszy vlog możecie obejrzeć tutaj:
Mój projekt zakończył się sukcesem, a ja wraz firmą Trec Nutrition wkrótce pojechałam do Kolonii na największe na świecie targi branży fitness – FIBO. Później wybrałam się do Kielc na Mistrzostwa Polski w kulturystyce i fitness, gdzie zainspirowałam się do wyznaczenia sobie kolejnego celu: startu w zawodach bikini fitness… O przygotowaniach do zawodów możesz przeczytać na tym blogu – mam spore zaległości, ale obiecałam sobie, że opowiem tę historię do samego końca. :)
Na co dzień staram się po prostu zdrowo odżywiać, ale nie popadam w paranoję i nie jadam lodów z kalafiora ani ciasta z fasoli – czasem zdarzy mi się solidnie „przycheatować”. ;) W końcu zdrowe ma być nie tylko ciało, ale i głowa – a ja nie wyobrażam sobie mojego życia bez pizzy i prosecco! :P
Uprawiam sport – nie z przymusu, ale dlatego, że sprawia mi to wielką radość. Kocham podróże, a z nimi nieodłącznie wiąże się odkrywanie lokalnych przysmaków, niekoniecznie dietetycznych. Piszę o tym na moim drugim blogu – born2travel.
W międzyczasie ukończyłam studia prawnicze (będąc w liceum chciałam zdawać na Akademię Wychowania Fizycznego, jednak na pół roku przed maturą zmieniłam zdanie i wybrałam prawo, aby kontynuować dzieło mojego dziadka – adwokata). Pod koniec nauki miałam już wątpliwości co do tego, czy powinnam kontynuować prawniczą edukację – postanowiłam jednak spróbować swych sił i przez trzy dni uczyłam się do testów na aplikację. W chwili, gdy ujrzałam wyniki, głośno wybuchnęłam śmiechem – dostałam się dosłownie jednym punktem… :P
Rozpoczęłam więc nowy etap w życiu jako aplikantka adwokacka. Przytłaczał mnie jednak widok tych smutnych ludzi w sądach, wywyższający się sędziowie i kancelaryjna „papierologia”. Długo nie mogłam podjąć decyzji, zadręczając siebie i wszystkich wokół – ostatecznie jednak poszłam za głosem serca i zrezygnowałam z kariery prawniczej. Rzuciłam aplikację, postanawiając połączyć prawdziwą pasję z pracą.
Czy żałuję?
Przez krótką chwilę – tak, żałowałam.
Ale nie trwało to długo – teraz jestem pewna, że postąpiłam właściwie. Poszłam w ślady rodziców, którzy ze sportem związani byli od zawsze. Wykorzystałam umiejętności i talent, który przejawiał się u mnie od wczesnego dzieciństwa – zaczęłam projektować, a potem produkować srebrną biżuterię sportową i shakery z motywującymi hasłami. Spróbowałam swych sił w dziennikarstwie, pisząc dla czasopism KiF Sport oraz Trec Magazine. A to jeszcze nie koniec, bo moja głowa jest pełna pomysłów… :) Z całego serca wierzę w to, że NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE! Za pośrednictwem tego bloga staram się inspirować i motywować do działania. Mam nadzieję, że i Ty skorzystasz! ;)
Kochana jesteś wielką motywacja i wsparciem <3 :* Działaj tak dalej bo to jest piękne co robisz!!!!
Kochana, pomożesz mi osiagnąć ceel ?
Dziękuję za miłe słowa! ;) jaki cel chciałabyś osiągnąć?
Najlepszy blog tego typu w sieci! Ania – tak 3maj!:)
Dziękuję! ;)
Kocham cie ;)
Już Cię uwielbiam! <3