Moje osobiste podsumowanie roku 2020
2020 pod wieloma względami był ch… do bani. ;) Ale mimo wszystko nie uważam go za rok stracony. Przyniósł nowe możliwości, lekcje i zajawki, a także otworzył mi oczy na niektóre kwestie.
Dlatego tym razem, dla odmiany, postanowiłam napisać aż dwa wpisy upamiętniające miniony rok. Na naszym blogu born2travel tradycyjnie pojawiło się już podróżniczo-kulinarne podsumowanie 2020 które dotyczy mnie, narzeczonego, rodziny. Tutaj chciałabym poświęcić kawałek mojego miejsca w sieci na bardziej osobiste refleksje i doświadczenia.
Czym zatem postanowił mnie obdarować/zaskoczyć/wzbogacić rok 2020?
W ciągu tych szalonych 12 miesięcy:
Zaczęłam jeszcze bardziej doceniać każdą chwilę spędzaną z bliskimi,
bo wiosenny lockdown był naprawdę beznadziejną sprawą. Święta i inne uroczystości obchodzone z rodziną na FaceTime czy spotkania w ogrodzie w odległości 10 metrów od siebie to nic fajnego. Śmiem twierdzić, że jest to wręcz chora sytuacja.
W pewnym momencie żałowałam, że swoje urodziny świętowałam na Ukrainie. Poleciałam tam z Tomkiem i było super, ale po powrocie się rozchorowaliśmy, a później zamknęli nas wszystkich w domach. Najbardziej brakowało mi wówczas prawdziwego kontaktu z rodziną!
Bardzo chciałam przytulić się do mamy, taty, brata, ale na każdym kroku wmawiano nam, żeby zostać w domu i z nikim się nie spotykać. Poddaliśmy się temu i przez kilkanaście tygodni żyliśmy w strachu…
Na szczęście w kolejnych miesiącach nadrobiliśmy ten stracony czas! ❤
Podróżowałam (i to wcale nie mało jak na rok 2020!)
W pierwszym kwartale udało nam się zrealizować wszystkie zaplanowane wyjazdy zagraniczne – do marca odwiedziłam z Tomkiem aż 4 kraje.
Później przyszedł czas na tzw. „mikropodróże” w okolicy, a następnie na odkrywanie bliższych i dalszych zakątków Polski. Zrobiliśmy nawet jeden dłuższy roadtrip po naszym pięknym kraju.
Pod koniec roku wyruszyliśmy w ostatnią podróż w 2020, aby świętować Sylwestra za granicą (więcej przeczytacie o tym na born2travel).
Wkręciłam się w jazdę na rowerze jak nigdy dotąd
i okazało się, że sprzęt jednak gra tutaj wielką rolę. Na początku pandemii śmigałam na starym rowerze miejskim pożyczonym od mamy (bo w mojej oldskulowej Gazelli zepsuł się hamulec). Miał tylko 3 przerzutki, ale dzielnie starałam się na nim dogonić Tomka, który zasuwał na rowerze mojego taty.
Jakie było zdziwienie mego narzeczonego, gdy przesiedliśmy się na dwa nowiutkie rowery crossowe z pierdyliardem przerzutek i w końcu nie zostawałam w tyle! Od tamtej pory pędziłam po ścieżkach ile fabryka dała, wręcz wkurzając się na wszelkie „emeryckie tempo” napotkane na drodze. :P
Przez całą wiosnę i całe lato jeździliśmy do pracy na naszych jednośladach. Zorganizowaliśmy sobie też kilka dalszych wycieczek. Najdłuższa trasa jaką pokonaliśmy w ciągu jednego dnia miała ok. 54 km (Jastarnia – Puck – Jastarnia).
Trenowałam na siłowni, kiedy tylko się dało.
Właściwie w 2020 roku bardzo dużo uwagi poświęciłam treningowi siłowemu. Gdy siłownie były zamknięte, ćwiczyliśmy z Tomkiem w domu. W salonie nagle pojawiła się stara ławeczka, uzbieraliśmy też trochę sprzętu i akcesoriów. Gdy podczas lockdownu 2.0 kluby fitness pozostały otwarte teoretycznie jedynie dla wąskiej grupy osób – my też trenowaliśmy, bo przecież szykowaliśmy się do zawodów. ;)
Może niektórym wydawać się to dziwne, ale sporo treningowych inspiracji znalazłam na… Instagramie.
Jestem raczej typem osoby, która nie lubi sama układać sobie planu treningowego. W tej kwestii akurat wolę, gdy ktoś mi powie „zrób to i to, a potem to”. Poza tym, żeby nie przyzwyczajać mięśni do określonego schematu i zobaczyć postępy, ćwiczenia trzeba co jakiś czas zmieniać. A Instagram okazał się kopalnią wiedzy i inspiracji w tym temacie!
Można tam znaleźć treningi z kettlami, hantlami, na maszynach, a nawet z wykorzystaniem tego, co akurat mamy pod ręką. Do tego pokazane w bardzo przejrzysty sposób, za pomocą filmików podzielonych na parę slajdów.
Kilkanaście ciekawych profili o podobnej tematyce zebrałam na blogu we wpisie o treningowych inspiracjach.
Rośliny skradły moje serce, i to tak na poważnie.
Czasem jechałam na rowerze po bułki do Biedry, a wracałam z nowym kwiatkiem. Tak sobie zaczęłam kolekcjonować te badyle i dbać o nie „na czuja”, czyli po prostu doglądać i nawadniać raz na jakiś czas.
A potem zaczęłam na serio się tym interesować: nowe gatunki, rzadkie okazy, która roślinka co lubi. Podlewanie, nawożenie, rozmnażanie, przesadzanie. Wkręciłam się tak bardzo, że wymarzyłam sobie domową dżunglę w naszym mieszkaniu – i jestem już na dobrej drodze, aby to osiągnąć (Tomasz, wybacz :D)!
Z mojej miłości do roślin powstało również nowe konto na Instagramie – @zajawkanarosliny. Jeśli interesuje Was ten temat, to serdecznie zapraszam!
Bałam się jak cholera, ale podjęłam nowe wyzwanie – Gdynia Underground.
Wzbraniałam się przed tym i byłam przekonana, że sobie nie poradzę.
„Nie nadaję się do tego i tyle!”
Tak sobie wmawiałam. Aż nadszedł dzień, w którym oficjalnie przyjęłam pierwszych Gości i wydałam klucze do naszych apartamentów Gdynia Underground.
To część rodzinnego biznesu, którą do tej pory zajmowała się firma zewnętrzna. W czasie pandemii pośrednicy jednak zrezygnowali z owej działalności. Wraz z Tomkiem podjęliśmy więc wyzwanie i przejęliśmy obsługę obiektu.
Okazało się, że obydwoje odnaleźliśmy się w nowych rolach, a każda pozytywna opinia Gości jest dla nas dodatkową nagrodą za naszą pracę.
A zatem zapraszamy do Gdyni! :)
Zaczęłam uczyć się surfingu (takiego prawdziwego, na falach),
a moim instruktorem został mój młodszy brat. Zaliczyłam mnóstwo gleb, jednak już coś tam zaczynało mi wychodzić i powoli stawałam na desce. Przede mną jeszcze długa droga, ale jestem pewna, że chcę tę naukę kontynuować w przyszłym sezonie!
Przebiegłam (wirtualny) półmaraton
i po raz pierwszy od 6 lat nie wzięłam udziału w ani jednym biegu w ramach GPX Gdyni. A wszystko to przez takiego jednego gnojka w koronie…
Moim biegowym towarzyszem był oczywiście Tomek. Trochę w ubiegłym roku potruchtaliśmy, ale bieganie zeszło u nas jednak na dalszy plan.
Odkryłam nowe zajawki i powróciłam do korzeni
– nauczyłam się robić makramy, wraz z mamą ogarnęłam podstawy szydełkowania i po wielu latach przypomniałam sobie, jak się rysuje. Moja dusza artysty w 2020 roku wielokrotnie miała okazję, aby się wykazać!
A skoro już o umiejętnościach artystycznych mowa, to musicie wiedzieć, że…
Zaprojektowałam i stworzyłam nowe modele biżuterii.
Powstały zupełnie nowe bransoletki plecione z muszlą i szeklą, idealne dla surferów czy żeglarzy. Pierwsza partia biżuterii poleciała pod koniec roku na Gran Canarię, gdzie wpadła w ręce ekipy Polish Kiteboarding Team, a już wkrótce pojawi się w sprzedaży! Znajdziecie ją w naszym sklepie internetowym Lazy Superman oraz w punktach stacjonarnych (Vitamin Shop Gdynia). :)
W 2021 zamierzam natomiast wyprodukować nowe modele biżuterii srebrnej!
Zaczęłam morsować.
Tak trochę na spontanie. Podczas spaceru. Z Tomkiem.
Zrobiliśmy to po raz pierwszy 15 listopada i od tamtej pory przepadliśmy. Co tydzień, w każdy sobotni poranek ostatnich miesięcy 2020 roku przyjeżdżaliśmy na plażę w Redłowie i zanurzaliśmy się w zimnej wodzie, jak kilkadziesiąt innych gdyńskich morsów. Dla zdrowia, odporności i lepszego samopoczucia!
Niektórzy zaczęli mieć z tego bekę, powstało nawet całkiem sporo memów o morsowaniu. Ale nas to w żadnym wypadku nie zraziło. Cieszyła nas wręcz tak duża liczba osób szukających sposobu na aktywne spędzanie wolnego czasu, podczas gdy w okresie jesienno-zimowym serwowano nam kolejne bzdurne „obostrzenia”. Nie wszyscy dali się zamknąć w domach po raz drugi – i bardzo dobrze!
Wróciłam do pole dance,
bo po prostu pewnego dnia strasznie się za tym stęskniłam! Ogromny wysiłek, rozciąganie całego ciała i zmysłowe figury, które wymagają niemałej krzepy.
Na razie przypominam sobie podstawowe ruchy, ale mam nadzieję, że szybko zdobędę ponownie umiejętności, które miałam jakieś 7 lat temu. ;)
Moje blogi jeszcze nie zdechły :)
Zarówno na tym blogu, jak i na born2travel pojawiły się nowe wpisy. Może nie ma ich zbyt wiele, ale ZAWSZE stawiam na jakość, a nie na ilość. W kwestii pisania jestem jednak perfekcjonistką. Tworzę tylko wtedy, gdy mam na to czas i wenę.
Jakbyście chcieli poczytać – linki do wpisów zamieszczam poniżej:
fitania.pl w 2020:
- Kurczak ze szpinakiem i parmezanem – przepis
- Gulasz wołowy w wersji FIT według przepisu mojej Mamy
- Treningowe inspiracje. 10 najlepszych profili z Instagrama
- Sos czosnkowy w wersji FIT – szybki i prosty przepis
www.born2travel.pl w 2020:
- Podsumowanie 2019. Dobra podróżnicza passa trwa!
- Przemyślenia w czasie pandemii. Jak koronawirus zmienił nasze życie?
- Świat przed pandemią i dziś [ZDJĘCIA I FILMY]
- Kulinarna mapa Gdyni. Lista naszych ulubionych restauracji
- Murale na Zaspie. Rowerem z Gdyni do Gdańska
- Wszystkich Świętych i Halloween w Trójmieście
- Marynarskie wspomnienia. Rozmowy z Dziadkiem
Wróciła mi zajawka na gotowanie!
W kwestii przygotowywania posiłków w pewnym momencie dopadła mnie stagnacja. Myślę, że przyczyną był ogrom pracy i nowych obowiązków.
Pod koniec 2020 roku jednak coś się zmieniło i zaczęłam kombinować z nowymi potrawami, które znalazłam w serwisie Pinterest. Zaczęłam też znów wymyślać własne przepisy, które zamierzam opublikować niedługo na blogu!
Pod względem kulinarnym to Tomek ostatnio wiódł prym w naszym domu. Przyrządzał świetne żeberka, dania kuchni azjatyckiej, a przede wszystkim udoskonalił swoją prawdziwą, włoską pizzę! Gdyby nie pandemia i słaby czas dla branży gastronomicznej, byłabym wręcz za otwarciem własnej pizzerii… ;)
Czas pandemiczny pozwolił też zweryfikować z kim warto się zadawać,
a przy kim lepiej uważać na to, co się mówi. Albo jeszcze lepiej – w ogóle nie wchodzić w dyskusję i odciąć się raz na zawsze od toksycznych osób.
Ale to dobrze! Zawsze lepiej późno niż wcale, prawda? :)
Czego chciałabym w 2021:
- więcej nauki języków
- więcej przeczytanych książek
- więcej podróży
- więcej snowboardu i kajta, ukończenia kursu surfingu
- jeszcze więcej czasu spędzonego z rodziną
- częściej publikować posty na blogach!
Tutaj jeszcze nasz rok 2020 w 366 sekundach:
Takie filmiki robimy już od kilku lat za pomocą aplikacji 1 Second Everyday. Jest to dla nas świetna pamiątka! ♡
A jaki był Wasz 2020? Czego Was nauczył? Udało Wam się, mimo wszystko, znaleźć w minionym roku jakieś pozytywy? Dajcie znać w komentarzach na dole! ;)
*
Hej. Zobaczyłam u Ciebie w posiadaniu rojcissusa palczastego. Gdzie go upolowałaś ? Ja go poszukuję już od ponad roku i nigdzie nie idzie go kupić… Pozdrawiam
Hej! Dostałam go w kwiaciarni Narcyz w Gdyni przy ul. Władysława IV. Tylko nie wiedzieć czemu, panie sprzedały mi go jako „scindapsusa”… :P Dość długo dochodziłam do tego, jak on się naprawdę nazywa. Chyba jest mało popularny w naszym kraju.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w poszukiwaniach! :)